Zdzisław Beksiński – wypowiedź

 Chciałbym, by moje obrazy i rysunki przetrwały. Oczywiście jest to pragnienie absurdalne. Nikt lepiej ode mnie nie widzi tego, że jakiekolwiek przetrwanie jest niemożliwe. W którymś jednak z wczesnych momentów swego życia, gdy opromienionych charyzmatem naiwności nie zdawałem sobie jeszcze w tym stopniu, co dziś sprawy z determinizmu przemijania, postanowiłem rysować, malować, rzeźbić; by przetrwać w swych dziełach. Potem zaś, w miarę upływu lat i kostnienia w przyzwyczajeniach, stawało się to coraz bardziej stereotypem zachowania i odczuwania. Dziś maluję, by nie patrzeć na to, co widzę i nie widzieć tego, co wiem; by myśleć, że jest tak jak dawniej, gdy sądziłem, iż można przetrwać w dziełach. Dziś wiem, że przetrwanie czegokolwiek, gdziekolwiek i w jakikolwiek sposób jest niemożliwe. Jest po prostu absurdem. Maluję więc nadal. Mimo iż nie wierzę w sens tej działalności... Co więcej, maluję nadal wyłącznie po to, by przetrwać w dziełach i z nadzieją, iż to, co robię – przetrwa. Jak nagrobek, mumia faraona, list w butelce na falach oceanu. Ta ambiwalencja uświadomionego braku wiary oraz bezsensownej, a jednak silnej nadziei wywołuje pewne rozdwojenie osobowości, które spostrzegam także w tym, co maluję i rysuję. Gdy usiłuję spojrzeć na to okiem bezstronnego widza. Pewien nalot gruntownie przemyślanego kłamstwa. Skłonność do persyflażu i groteski, wreszcie manierystyczna sztuczność wszystkich tych z pozoru naturalistycznych tworów i sytuacji, w jakich występują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Okaleczony Las

  Obecną porą powinny władać zwłoki. Ten plugawy stan pozbawiony uprzywilejowania; kiedy pierwiastek boski opuścił mięso, przez co mięso ...